Okres Świąt Wielkiej Nocy, to czas radości, którą przy świątecznym stole dzielimy ze swoimi bliskimi. To także czas rozmów, których na co dzień z różnych względów nie prowadzimy. To wreszcie okazja, by po wielu godzinach/ dniach przygotowań, napawać się widokiem świątecznych dekoracji i delektować smakiem wykwintnych potraw.
W dzisiejszym wielkanocnym wpisie poruszę tematy, które nieodłącznie kojarzą mi się ze świętowaniem. Przeczytacie zatem o ludziach, dekoracjach, jedzeniu i… ruchu. Zapraszam do lektury. Krótkiej, bo nie chcę zajmować Wam dużo czasu, celebrujcie świąteczną atmosferę i cieszcie się każdą spędzoną wspólnie chwilą.
Czas dla najbliższych
Świąteczny nastrój wyzwala aurę sprzyjającą dłuższym, bardziej głębokim rozmowom, które dotychczas odkładaliśmy, m.in. ze względu na brak czasu czy sprzyjające warunki. Już samo przygotowywanie wielkanocnych przysmaków można wykorzystać jako dobrą okazję, by poświęcić więcej uwagi domownikom i porozmawiać na różne tematy. Nawet te najbardziej błahe, ale prowadzone z zaangażowaniem i szczerością, mogą nas do siebie zbliżyć. Jakiś czas temu nauczyłam się doceniać każdą chwilę spędzoną z najbliższymi mi osobami – staram się wtedy dać z siebie to, co najlepsze i czerpać z dobra i mądrości innych. Chyba najbardziej lubię świąteczne popołudnia i wieczory – to moment, w którym, nasyceni odświętnym nastrojem, rozmawiamy jeszcze inaczej, jeszcze „bardziej”.
Wielkanoc na stole
Zaczęłam dość patetycznie, więc teraz czas zejść na ziemię i poruszyć temat równie przyziemny, co przyjemny. Świąteczne menu! Jakie potrawy królują podczas Wielkanocy na Waszych stołach? U mnie królem gorących dań jest żur z kiełbasą (białą i wędzoną), jajkiem, majerankiem i kwaśną śmietaną. Nie może też zabraknąć pieczonych mięs (schab ze śliwką i pierś z indyka faszerowana papryką i pieczarkami – pyszności!) oraz kulinarnego symbolu Wielkanocy, czyli jaj faszerowanych żółtkiem, szynką i suszonymi pomidorami. Stałym punktem programu jest – a jakże! – kultowa już sałatka warzywna (w wersji bez groszku), ćwikła i powidła z żurawiny. A po nich czas na… coś słodkiego, oczywiście. W tym roku postawiłam na mnogość wyboru. Na paterze pojawią się zatem: sernik chałwowy z sosem malinowym, sernik nowojorski à la sernik z mojej ukochanej Cafe La Ruina i Raj, babka migdałowo-pomarańczowa oraz pomarańczowy keks z żurawiną i pistacjami. Palce lizać! (Tak, podzielę się z Wami przepisami.)
Skoro już wywołałam do tablicy stół, to nie mogę nie wspomnieć o zdobiących go świątecznych dekoracjach. Motywem przewodnim są, rzecz jasna, pisanki i zające, ale także inne symbole kojarzące się nie tyle z Wielkanocą, co z wiosną – świeże kwiaty (w tym roku wybrałam żółte róże), bukszpan (ze zdjęcia powyżej) czy motyle. Komodę zdobią ręcznie wykonane dekoracje z galerii polskiego rękodzieła (zapraszam tutaj), a parapet – m.in. uroczy drewniany zając (z pierwszego zdjęcia), którego otrzymałam w prezencie. Lubię dekorować dom na Święta, a później patrzeć na efekty swojej pracy, a Wy?
Wstań!
… od stołu i wybierz się na krótki spacer. To idealny pomysł, by nie siedzieć cały dzień za suto zastawionym stołem. To również mój sposób, żeby nie czuć się ciężko, zminimalizować wyrzuty sumienia spowodowane słodkim obż… objadaniem się. Nawet niedługi spacer dobrze wpłynie zarówno na naszą świąteczną kondycję (o ile te dwa słowa się nie wykluczają), jak i na psychikę – mając świadomość, że spędziliśmy czas nie tylko siedząc na krześle/ kanapie, ale również aktywnie, będzie nam o wiele lżej sięgnąć np. po kolejny kawałek sernika szklankę wody z plastrem cytryny.